Jednak do czasu :) Ponieważ tuż przed świętami dostałam w swoje łapki radzieckiej produkcji aparat analogowy o nazwie FED 5. Przedtem nie wiedziałam w ogóle, że taki istnieje. Teraz wiem już, że został on wyprodukowany w Związku Radzieckim oraz że pierwszy model FED był kopią niemieckiego aparatu Leica. Wyższe modele FEDa były już opracowane w ZSRR.
Aparat już w dotyku jest świetny. Pachnie skórą i jeszcze czymś, co kojarzy mi się z dawnymi czasami (starością?). Jest dość ciężki, od razu wiadomo, że to nie plastik jest materiałem, z którego go wykonano. Czuje się jego ciężar, ale nie jest to uciążliwe.
Robienie zdjęć takim aparatem technicznie nie wychodzi zbyt dobrze (przynajmniej mi), nie ma podglądu, nie można skasować nieudanego zdjęcia..., ale ma jakiś swój urok. Ta niepewność pomieszana z ciekawością efektu... Jako człowiek niecierpliwy, po prostu musiałam wypstrykać całą kliszę, żeby jak najszybciej zobaczyć jakie zdjęcia wychodzą.
Założona była klisza na 24 zdjęcia, jednak dźwignia napinająca migawkę zacięła się w jej połowie (do tej pory nie wiem czy to moja wina, możliwe, że coś pokręciłam w roztargnieniu robiąc serię zdjęć). Wobec tego udało mi się zrobić 12, z czego 6 wyszło i zostało wywołanych. Reszta prześwietlona, niedoświetlona (możliwe, że kilka razy zapomniałam zdjąć osłonkę z obiektywu...).
Okazuje się też, że to, co widać w wizjerze nie jest dokładnie odzwierciedlone na zdjęciu. Kadrowanie zdjęcia jest ciaśniejsze, dlatego zdjęcia ludzi nie wyszły ze względu na poucinane głowy...
Założona była klisza na 24 zdjęcia, jednak dźwignia napinająca migawkę zacięła się w jej połowie (do tej pory nie wiem czy to moja wina, możliwe, że coś pokręciłam w roztargnieniu robiąc serię zdjęć). Wobec tego udało mi się zrobić 12, z czego 6 wyszło i zostało wywołanych. Reszta prześwietlona, niedoświetlona (możliwe, że kilka razy zapomniałam zdjąć osłonkę z obiektywu...).
Okazuje się też, że to, co widać w wizjerze nie jest dokładnie odzwierciedlone na zdjęciu. Kadrowanie zdjęcia jest ciaśniejsze, dlatego zdjęcia ludzi nie wyszły ze względu na poucinane głowy...
Mam w domu starego Zenita, ale niestety świętej pamięci - od lat nie działa. Kupiłam za to w tym roku Fuji x30 i ma bardzo podobną stylówkę ;-) Podziwiam za zacięcie, bo trzeba mieć dużo cierpliwości i robić naprawdę przemyślane kadry!
OdpowiedzUsuńTo też będziesz mieć trochę zabawy :) Myślę, że analogi są najlepszym sposobem na naukę przemyślanych kadrów zamiast pstrykania na prawo i lewo, a potem wielogodzinnego przeglądania w poszukiwaniu jednego dobrego ujęcia :D
UsuńMam ogromny sentyment do starych sprzętów, dlatego nie wyrzuciłam swoich starych aparatów fotograficznych, nie wiem czy jeszcze działają, ale cudownie wyglądają na półce obok rozrzuconych zdjęć. :)
OdpowiedzUsuńTo musi dobrze wyglądać :) a może kiedyś zechcesz sprawdzić czy może jednak działają ;)
UsuńCo za zdobycz! Mój tatko ma starego, wielkiego Zenita i jest to rewelacyjny sprzęt!
OdpowiedzUsuńO Zenitach słyszałam wiele dobrego. Jest czym poszaleć :)
UsuńPomyśleć że kiedyś ludzie tylko takimi się posługiwali. Taki mocno oldschool w tej chwili ;). Życzę zatem powodzenia na dalszych etapach fotografowania i dojścia do wprawy :)
OdpowiedzUsuńOraz pochwal się zdjęciami jak już oswoisz nabytek :)
Kiedyś nauka fotografowania wymagala dużo więcej pracy. Teraz od razu widzisz jak wyszło, czy zmienić ustawienia czy nie. Wtedy trzeba było czekać do wywołania filmu i pamiętać użyte ustawienia... Miejmy nadzieję, że będzie się czym chwalić :)
UsuńPiękny sprzęt!
OdpowiedzUsuńAnalogi są strasznie fajne, nawet te bardzo prymitywne !
OdpowiedzUsuńJakaś magia jest w niedoskonałościach (:
Sama mama kilka, wkurzam się za nieostrości i zacięte klisze, zerwane filmy, ale do takich "pamiętnikowych" zdjęć, tylko takie ;)
oj tak, zgadzam się zdecydowanie!
UsuńNajlepsze są takie perełki :) Pamiętam moi rodzicie mieli podobny, ale niestety nie wiemy co się z nim stało. Czekam z niecierpliwością na kolejne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńOj tak, to świetna zabawa. Kolejne zdjęcia po wywołaniu kolejnego filmu. Obecnie jest zrobionych 7 zdjęć z 24 na kliszy w ciągu tygodnia. Więc jeszcze trochę to potrwa :D
UsuńPodziwiam Twoją pasję i zaangażowanie :). Życzę Ci wiele udanych prób i długoletniej przyjaźni z analogowymi aparatami. U mnie leży Zenit, opakowany w czarną skórę, jednak nigdy nie zdecydowałam się, żeby go użyć. Za to rodzice robili nim fajne zdjęcia, miło się je teraz ogląda.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję. Może to się wydawać sztuką dla sztuki, bo przecież można szybciej, łatwiej, ale jednak są jakieś dodatkowe emocje, radość z wywołanych zdjęć... I nawet kiedy zdjęcia analogowe nie są tak dobrej jakości, to jednak zawsze coś w sobie mają.
UsuńOch, uwielbiam stare aparaty :) Moim pierwszym była Zorka 4 od wujka. Ostatnio kupiłam sobie Practicę i gorąco polecam, choć faktycznie - przy braku podglądu trzeba czasem sporo klisz wypstrykać, zanim się pozna możliwości aparatu. No i te rodzaje klisz - do różnego światła, potem wywoływanie... Uwielbiam :) I zapach chemii do wywoływania uwielbiam! Więc miłego eksperymentowania! :)
OdpowiedzUsuńMam zamiar kupić sobie takie cudo / Pat
OdpowiedzUsuńŚwietnie, polecam serdecznie. Będzie zabawa :)
UsuńKiedyś miałam taki w domu, ale niestety był uszkodzony.
OdpowiedzUsuńMoże to dziwne, ale wolę zdjęcia wykonywane analogowym aparatem niż lustrzanką.
Mnie to wcale nie dziwi :)
UsuńWłaśnie mi się przypomniało że też miałam taki aparat z takim skórzanym opakowaniem....ciekawe co się z nim stało :) Takie aparaty są piękne, mają w sobie to "coś" :)
OdpowiedzUsuńZgadzam się w 100%. Oprócz swojego zwykłego przeznaczenia takie aparaty sprawdzają się też świetnie jako dekoracja półki...
UsuńFotografowanie aparatem analogowym to trochę w dzisiejszych czasach tak, jak jeżdżenie zabytkowym samochodem – przyjemność dla koneserów :) Gratuluję i Życzę aby FED jak najlepiej się sprawował.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Ładnie napisane :)
UsuńMam podobny aparacik :)
OdpowiedzUsuń