Znów wyjazd w Bieszczady z SKPB i znów garść pozytywnej bieszczadzkiej energii przywieziona do Warszawy. Znów wyjazd w piątek późnym wieczorem i wyruszenie w góry w sobotę rano i znów powrót do domu w poniedziałek nad ranem. Wisława Szymborska pisała "Nic dwa razy się nie zdarza..." i miała rację. Bo niby podobnie, niby ta sama okolica, a jednak było trochę inaczej.
Nasza trasa przedstawiała się następująco:
Dzień pierwszy: Górna Wetlinka - Chatka Puchatka - Przysłup Caryński
Dzień drugi: Przysłup Caryński-Magura Stuposiańska- Smolnik
Wędrowaliśmy
w moim odczuciu dużo i intensywnie, ale czasem znajdowaliśmy po drodze chwilę na kontemplowanie pięknych widoków, których w Bieszczadach nie brakuje.
Było też gotowanie prawdziwie zaawansowanych dwugarnkowych potraw na ognisku:
Efekt jest zawsze
taki sam: z wyjazdów SKPB człowiek nigdy nie wraca głodny.Było też gotowanie prawdziwie zaawansowanych dwugarnkowych potraw na ognisku:
Noc z soboty na niedzielę spędziliśmy w schronisku studenckim Politechniki Warszawskiej „Koliba”. Przyjemnym dla oka obiekcie o nawiązującej do tradycyjnej architekturze. Schronisko można by powiedzieć „pośrodku niczego”, na myśl przywodzi mi strudzonych wędrowców szukających schronienia wieczorną porą. Mogą być pewni, że w razie potrzeby znajdą je tam:
Na deser naszej wędrówki obejrzeliśmy wpisaną na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO cerkiew w Smolniku. Niestety tylko z zewnątrz, bo nie mieliśmy możliwości wejść do środka:
Nasi przewodnicy
wykazali się nadzwyczajną opiekuńczością i dbałością o szczegóły. Dla mnie może trochę przesadną, ale nasza dwudziestoosobowa grupa wydawała się być z tego powodu bardzo zadowolona, więc chwała im za to :)
Przed wyjazdem,
planowanym na późny piątkowy wieczór, udało mi się jeszcze dokończyć książkę
poleconą mi na poprzednim wyjeździe. Książka napisana została przez jednego z przewodników SKPB, Jacka Perłowskiego. Jej tytuł to „Przygoda z Relaksem” i, jak sama nazwa wskazuje, jest w niej trochę przygody,
a trochę relaksu. Bije z niej ciepło, pozytywne nastawienie do
życia i do przygód, które się w nim pojawiają. Nawet proste sytuacje typu siedzenie z kubkiem herbaty nad mapą opisane są tak, że wydają się być w jakiś sposób przytulne. Napisana jest bardzo lekko, ładnym
językiem. Czyta się ją szybko. Idealna na wieczór pod kocem z gorącą herbatą. Dużo z opisanych w niej sytuacji dzieje się w górach, więc tematycznie akurat harmonizuje z moim nastrojem. Spragnionym tego typu lektury polecam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz