Macie tak czasem, że dzieje się tak wiele, jest tak dużo tematów do ogarnięcia, że nie wiecie od czego zacząć? Właśnie! Dlatego Musicie mi wybaczyć moją ostatnią nieobecność...
Często muszę zrobić
więcej niż mogę i to dlatego, że sama na siebie ukręciłam taki bicz. Generalnie
jest całkiem przyjemnie, ale czasem dochodzę do wniosku, że 24 godziny w dobie
powinny mieć opcję rozciągania.
Co się u mnie działo?
Przede wszystkim
musicie wiedzieć, że cały czas jestem na kursie przewodnickim SKPB. Nie
poddałam się i trwam. Wyjeżdżam, gubię się w lesie, gotuję na ognisku, chodzę
po śniegu, błocie... etc. Wszystko oczywiście z pozostałymi uczestnikami kursu.
W najbliższym czasie czeka mnie tzw. zimówka, czyli coś, co ja nazywam zimowym
obozem przetrwania. Bo to najdłuższy jak do tej pory wyjazd (na 9 dni) i jak
dotąd również najtrudniejszy zarówno pod względem kondycyjnym, jak i wiedzy, którą
trzeba przyswoić przed i w trakcie. Jak to dokładnie będzie wyglądać nie wiem,
ale dowiem się już wkrótce, czyli na miejscu.
W związku z powyższym
moje wieczory w zeszłym tygodniu pochłonęło całkowicie przygotowywanie
jadłospisu. Niby proste, prawda? Ale nie przy założeniu, że jest on na 9 dni,
dla 14 osób, że obiad gotujemy na ognisku i posiłki muszą być proste do
przygotowania też na mrozie, że kobietom trzeba dostarczyć min 2400 kcal, a
mężczyznom min 3200 kcal dziennie i fajnie byłoby gdyby koszt jedzenia na dzień
nie przekraczał 15 zł na osobę...
Ale to nie wszystko.
Przygotowałam też dzienną trasę dla naszego zimowego wyjazdu, z uwzględnieniem
czasów, określonej z góry liczby GOTów do przejścia, ciekawych punktów do
obejrzenia po drodze... Ale nie myślcie sobie, że będziemy chodzić po szlakach.
To byłoby zbyt proste i przyjemne.
Na tym lista się nie
kończy. Bo przecież na wyjeździe trzeba wiedzieć trochę o historii okolicy i o
wszystkim innym, o czym można na temat terenu, na którym odbywać się będzie nasza
zimówka. Więc najbliższych kilka wieczorów dedykowane będzie właśnie temu.
Poza tym przytgotowywałam
się do spaceru architektonicznego, który odbył się wczoraj, a polegał na tym,
że każda osoba z grupy opowiadała pozostałym kilkanaście minut o wybranym dla
niej wcześniej warszawskim zabytku. Przygotowania swoją drogą, ale sam spacer
zajął już cały wieczór. Czyli kolejna czasochłonna sprawa. Nie uważam jednak tego
czasu za stracony, bo spacer okazał się bardzo interesujący. I nie mówię tu
tylko o zmaganiach z samą sobą, bo przekazywanie wiedzy o kościele w sposób
interesujący jest dla mnie nie lada wyzwaniem, ale też miło jest wiedzieć coś o budynkach, które mija się tak często, a zazwyczaj przyjmuje się jako stały element otoczenia...
Teraz jeśli chcecie dowiedizeć się czegoś o kościele Wizytek na Krakowskim
Przedmieściu to wiecie już kogo pytać.
Takie właśnie
rozrywki mam ostatnio w związku z przygotowaniami na zimowy wyjazd kursu przewodnickiego. Zapisując się
tam nie sądziłam, że będzie mi to zajmowało tyle czasu i wysiłku poza samymi
wyjazdami. Ale jaka będę z siebie dumna jeśli tę zimówkę przetrwam! Cała zabawa
zaczyna się już za mniej niż dwa tygodnie. Trzymajcie kciuki :)
A poniżej i powyżej kilka zdjęć ze styczniowego weekendowego wyjazdu przygotowującego do zimówki, wykonanych przez naszego instruktora Mateusza. Mam nadzieję, że w lutym będzie tak samo pięknie.
A już niedługo możecie się spodziewać relacji z kolejnych sesji fotograficznych, bo w międzyczasie oczywiście zrobiłam ich kilka :)
Zazdroszcze Ci tej wyprawy i życzę kolejnych :)
OdpowiedzUsuńPowodzenia w kolejnych wyprawach xD Zapraszam do mnie-KLIK!
OdpowiedzUsuńWyprawa wygląda super! Pozazdrościć :D
OdpowiedzUsuńPozdrowionka,
Smiley
https://www.facebook.com/SmileyProjectPL/
Widoki były piękne. Mam nadzieję, że na tej następnej będzie tak samo ładnie, bo to rekompensuje niedogodności.
UsuńSzczerze podziwiam za wytrwalosc! Jestem pod wrazeniem :)
OdpowiedzUsuńI co przykladowo gotujecie?
To wciąga. Najpierw myślałam, że przetrwam tylko jeden wyjazd, a jakoś tak z każdym coraz trudniej byłoby się poddać :)
UsuńGotujemy np. spagetti, tuńczyka z ryżem, makaron z boczkiem i fetą, kurczaka z kuskusem, a na śnaidanie jaglanka, owsianka... :)
Podziwiam!
UsuńCzyli potrawy latwe, szybkie i pozywne. Super, chetnie poczytam wiecej na ten temat u Ciebie :)
po prostu podziwiam. ja cenie sobie wygodę i ciepelko
OdpowiedzUsuńJa generalnie też, a tego rodzaju wyjazdy pozwalają mi podwójnie doceniać otaczającą mnie na co dzień wygodę.
UsuńOgromnie podziwiam! ;)
OdpowiedzUsuń